Duża frajda

Kikimora

Dawid Ryski

 

Dawid Ryski – ilustrator rysujący dla najlepszych w Polsce i nie tylko, muzyk z punkowymi korzeniami i tata Franka opowiada, jak wszystkie te rzeczy połączyć razem w jednej dobie.

Wywiad PAWEŁ STARZEC

Dawid Ryski – w tym momencie bardziej ilustrator z masą sukcesów, muzyk, punkowy załogant czy tata?
Staram się, żeby ojcostwo było na pierwszym miejscu. Jednak z racji tego, że pracuję w domu i mój czas jest nienormowany, nie zawsze jest tak, jak bym chciał.

Opowiedz, proszę, o swoich korzeniach i drodze – jak znalazłeś się w tym punkcie, w którym jesteś teraz?
Wszystko zaczęło się w przedszkolu. Starszy kolega świetnie rysował samochody. Postanowiłem, że też tak chcę. Z racji tradycji pożarniczej u mnie w rodzinie rysowałem oczywiście głównie auta straży pożarnej. W podstawówce, dzięki starszym kolegom z osiedla, zacząłem się interesować muzyką. Znalazło to oczywiście również przełożenie w moim rysowaniu. Zakładałem zeszyty, gdzie alfabetycznie wpisywałem nazwy zespołów oraz przerysowywałem ich logotypy. W liceum byłem już mocno zafascynowany deskorolką oraz wszystkim, co z nią związane – w tym oczywiście głównie oprawą graficzną. Po studiach przeprowadziłem się do Warszawy i zacząłem pracę pełnoetatową. W międzyczasie zaczęły pojawiać się pierwsze zlecenia. Robiłem sporo grafik na koszulki. Przełom nastąpił w momencie, kiedy zrobiłem pierwszą ilustrację do „Przekroju”. Wydaje mi się, że potem zaczęły odzywać się kolejne magazyny. Zaczęło mi przybywać zleceń i brakować czasu na ich realizację. Bałem się podjąć męską decyzję i rzucić pracę w banku. Obawiałem się, że nie utrzymam się tylko z rysowania. Na szczęście sprawa rozwiązała się sama, ponieważ nastąpiła redukcja etatów… Teraz żałuję tylko, że nie podjąłem tej decyzji wcześniej.

Lwia część Twoich prac to plakaty zespołów. Najpierw była muzyka czy rysunek? Czego słuchałeś w w liceum?
Nie ukrywam, że tworzenie plakatów koncertowych sprawia mi dużą frajdę. A jeśli jest to jeszcze artysta, którego sam lubię, to już w ogóle. Nie pamiętam, co było pierwsze: rysunek czy muzyka. W dużym stopniu muzycznie ukształtowali mnie starsi koledzy z osiedla oraz MTV. To dzięki nim poznałem pierwsze zespoły metalowe czy punkowe. Chwilę później dzięki deskorolce poznałem kolegę, który słuchał bardzo podobnych rzeczy jak ja. Zaczęliśmy we dwóch jeździć na koncerty na drugi koniec Polski. W liceum byłem już bardzo pochłonięty sceną hardcore/punk. I w zasadzie zostało tak do dzisiaj, z tym wyjątkiem, że otworzyłem się w międzyczasie bardziej na inne gatunki muzyczne. Jeszcze jedna rzecz się nie zmieniła, nadal wydaję wszystkie pieniądze na płyty.

Kikimora

Dawid Ryski

Masz bardzo spójny, charakterystyczny styl. Co Cię ukształtowało wizualnie? Jakie są Twoim zdaniem najlepsze okładki płyt?
Duży wpływ na mój styl miała wcześniej wspomniana muzyka alternatywna oraz deskorolka. Obecnie najbardziej inspirują mnie stare pudełka od zapałek, polskie okładki płytowe z lat 60., 70. czy też amerykańskie sitodruki koncertowe. Teraz w dobie internetu moi rysunkowi idole zmieniają się jak w kalejdoskopie. Podobnie jest z ulubionymi okładkami. Jeśli już musiałbym wymienić jakieś, to wskazałbym większość okładek z wytwórni Morr Music.

Czym teraz głównie zajmujesz się jako ilustrator? Masz jeszcze czas na zupełnie autorskie projekty?
Obecnie moje główne zlecenia to ilustracje prasowe oraz plakaty koncertowe (głównie dla Sony Music Poland albo Tauron Nowa Muzyka). Przez ostatnie dwa tygodnie walczyłem w ramach odskoczni ze sporą ilością infografik dla Wrocławia. Wcześniej razem z żoną zajmowaliśmy się dodatkowo naszym wspólnym biznesem koszulkowym Pinata Unique. W tym roku niestety nie udało nam się wypuścić nowych wzorów – właśnie z braku czasu. Mam nadzieję, że uda nam się to nadrobić jesienią.

Kikimora

Dawid Ryski

Twoja autorska książka „Alphabetics” spotkała się ze świetnym odbiorem. Jak doszło do Twojej współpracy z Gestalten? Opowiedz więcej o tym projekcie.

Wszystko wydarzyło się za pośrednictwem mojego konta na Behance, serwisie dla grafików. Otrzymałem pewnego dnia dość enigmatyczną wiadomość z zapytaniem, czy nie chciałbym zilustrować pewnego nietypowego alfabetu. Zanim odpowiedziałem, postanowiłem wygooglować adresata. Okazało się, że jest to założyciel świetnego studia graficznego Conception Studio z Kalifornii, którego fanem byłem dużo wcześniej. Było to dla mnie duże zaskoczenie i – nie ukrywam – spora radość! Sama współpraca była dużą przyjemnością. Patrick okazał się bardzo wyrozumiałym gościem, zdawał sobie sprawę, że mam sporo obowiązków ilustracyjnych tutaj na miejscu. Podsyłał mi średnio raz na tydzień jeden brief, zawierający dwie literki do zilustrowania. Przyznam, że nie zawsze było łatwo. Historyjki były bogate w dość wyszukane słownictwo, którego na próżno było szukać w słownikach, musiałem często prosić o dodatkowe wskazówki autora. Udało mi się na szczęście dobrnąć do ostatniej litery bez większych wpadek. Kiedy skończyliśmy pracę nad ostatnią ilustracją, nastała trzymiesięczna cisza. I w sumie, powiem szczerze, zacząłem powoli powątpiewać, że coś z tego będzie. I wtedy otrzymałem wiadomość o bardzo krótkiej treści: „Mamy wydawcę! Gestalten – pierwszoligowy wydawca znany na całym świecie, chce wydać naszą książkę w swoim nowym dziale wydawniczym dla dzieci Little Gestalten. Książka ukaże się w 90 krajach!”. Dla siedzącego we mnie kolekcjonera albumów graficznych było to spełnienie marzeń.

Kikimora

Dawid Ryski

 

Czy Twój syn uczył się z „Alphabetics”? Traktujesz swoje prace jako bardziej dla dzieci czy dla dorosłych?
Franek jest aktualnie na etapie fascynacji motoryzacją. Można nawet powiedzieć, że obsesyjnej fascynacji. Codziennie dostarcza nam mnóstwo śmiesznych atrakcji z tym związanych, a co poniedziałek musimy mu kupować nowy numer magazynu „Auto Świat”. Wydaje mi się to dość szalone, kiedy przypominam sobie, że nie ma jeszcze 3 lat. Z dalekiej odległości jest w stanie rozpoznać nie tylko markę samochodu, ale również jego model (śmiech). Myślę, że na „Alphabetics” przyjdzie jeszcze pora. Co do moich ilustracji, to wydaje mi się, że ich charakter jest dość uniwersalny. Większość plakatów koncertowych nadaje się zarówno do pokoju dziecięcego, jak i do salonu czy kuchni. To samo tyczy się ilustracji dziecięcej. „Alphabetics” kupują zarówno osoby, które mają potomstwo, jak i zwykli fani ilustracji, którym po prostu podoba się moja stylistyka.

Kikimora

Dawid Ryski

Jak łączysz taką ilość pracy z graniem w kilku zespołach?

Jeszcze jakiś czas temu było to faktycznie bardzo trudne, ponieważ udzielałem się w trzech zespołach jednocześnie. Jeden z nich miał próby w Warszawie przynajmniej raz w tygodniu. Aktualnie gram w dwóch, które na szczęście grają próby na miejscu, w Puławach. Obydwa są ze sobą połączone personalnie. Hidden World to mix hardcore’a i szeroko pojętej muzyki alternatywnej. The Feral Trees to międzynarodowy projekt, w którym wokalistką jest Amerykanka Moriah Woods. Muzyka tego drugiego to podobno dark folk. A samo łączenie pracy ilustratora oraz „muzykowania” nie jest dla mnie bardzo trudne. Obie rzeczy sprawiają mi tyle samo frajdy. Dużo cięższe jest połączenie pracy, grania w zespołach i życia rodzinnego. Medal za to należy się mojej żonie – Anuli, która mi na to wszystko pozwala…

A Franek szybciej nauczy się rysować czy grać na czymś? Próbujesz pchać go w tę stronę?
W chwili obecnej Franek skłania się bardziej ku rysowaniu. Bardzo chętnie bazgroli po domowych ścianach i parapetach. Oczywiście nie mam zamiaru go ukierunkowywać i na siłę do niczego przekonywać. Natomiast jeśli będzie wyrażał chęć grania na przykład na perkusji w przyszłości, chętnie mu w tym pomogę.

Co dalej? Jakie masz teraz plany?

Jestem zaangażowany w pracę nad dużą ilustracją dla Muzeum Emigracji w Gdyni. Grafika będzie zdobić ścianę w pomieszczeniu przygotowanym specjalnie dla najmłodszych odwiedzających. Dodatkowo zbliża się premiera debiutanckiej płyty The Feral Trees, w związku z czym szykuje nam się trochę koncertów.

Kikimora

Dawid Ryski