Wystarczą trzy składniki

Kikimora

Malin jest Szwedką, która od paru lat mieszka w Berlinie. Tam zaczęła piec chleb i wymieniać się nim na bilety do teatru, przepisy czy inne jedzenie. Wymiany były punktem wyjścia do wielu spotkań, podróży i historii. Malin zdecydowała się zająć chlebem zawodowo. Od niedawna jest mamą i z sukcesem łączy kuchenną pracę z wychowywaniem dziecka.

wywiad ZUZANNA ZASACKA

zdjęcia SHANTANU STARICK

Kikimora

Zaczęłaś sama piec chleb i dzielić się nim z innymi. Skąd taki pomysł? 

Pracując w duńskiej marce ubrań Wood Wood, bardzo dużo podróżowałam. Zorientowałam się, jak trudno kupić naprawdę dobry chleb, bez dodatków, polepszaczy etc. Przestałam go jeść w ogóle. Długo jednak nie wytrzymałam i wpadłam na pomysł, że mogę go piec sama. Minął rok prób, zanim osiągnęłam odpowiedni efekt. Na początku zainteresował mnie sam proces pieczenia chleba. Wyszukałam wspaniałych piekarzy w rodzinnej Szwecji – Larsa Gustafssona i Manfreda Enocksona i zaczęłam staż u nich w piekarni. To od nich nauczyłam się najważniejszych kroków tego skomplikowanego procesu. 

Jak doszło do całego projektu bread exchange, czyli wymiany? 

Kiedy się uczyłam, piekłam nawet osiem bochenków dziennie. I po prostu oddawałam je znajomym. Później zaczęłam od nich dostawać coś w zamian. Teraz funkcjonuje to tak: piekę biały, pozbawiony drożdży, chleb na zakwasie (prawie niedostępny w Berlinie) i wymieniam na rzeczy, które ktoś umie robić lepiej ode mnie. To może być cokolwiek. 

Kikimora

Co najczęściej? 

Najczęściej wymieniam go na lokalne produkty. Na przykład na wanilię z Madagaskaru, specjalną sól, dobrą mąkę, austriackie wina. Poza tym za dach nad głową, szczególnie przydatny w podróży. Oczywiście są też rzeczy, które bardzo sobie cenię, a nie są połączone z jedzeniem, takie jak: kwiaty, mydło, przeczytana ostatnio i polecana książka, pomoc w naprawie roweru, lekcja gry na gitarze czy bilet do teatru. 

Czy kryje się za tym jakaś filozofia handlu wymiennego? Jesteś propagatorką życia bez pieniędzy? Mój pomysł nie wpisuje się w żaden polityczny system. Traktuję go raczej jako niesamowite narzędzie do poznawania świata i życiorysów innych ludzi. Kupowanie wszystkiego za pieniądze jest nudne. To oczywiście bardzo elitarna teza, bo takie poglądy najłatwiej jest głosić, jak się te pieniądze ma. Handel wymienny jest świetnym sposobem, by kogoś poznać, bez konsultowania ekonomicznej wartości produktu. Na pewno wielu z nas by się w tym świetnie sprawdziło. Gdybyśmy tylko spróbowali. Ale nie chodzi mi tu o krytykę konsumpcjonizmu. W handlu wymiennym nie chodzi tylko o to, by dokonać transakcji. To coś więcej niż dobry deal. Gdybym chciała po prostu dostać mąkę, to bym poszła do sklepu, albo młyna, i ją kupiła. Straciłabym jednak całą historię, jaka się wokół takiej wymiany buduje. 

Do jakich miejsc trafiłaś, by usłyszeć owe historie? 

W mojej książce znajduje się cała mapka takich podróży. Jest na niej Polska (Warszawa), Szwecja, Niemcy (Bawaria), Austria, Szwajcaria, Jamajka, Afganistan. Oczywiście, są też miejsca, które odwiedzałam, pracując jeszcze w branży modowej. Brałam ze sobą ciasto na każdy fashion week. Dzięki temu byłam z nim sześć razy w Stanach i dziewiętnaście razy w Paryżu. 

Kikimora

Co jest najważniejsze w pieczeniu chleba? 

Poza świetną zabawą? Jak we wszystkim: w modzie, projektowaniu wnętrz czy designie, chodzi przede wszystkim o jakość produktów, tu składników. Gdy je masz, pole do działania się poszerza. Do produkcji chleba potrzebna jest mąka, woda i sól. Gdy masz słabe składniki, zaczynasz kombinować. Większe piekarnie czy firmy dodają dużo dodatków do wypieków, ponieważ mają za słabą mąkę czy sól. Przy pieczeniu chleba musisz się trzymać bardzo prostej reguły: nie więcej niż trzy składniki. Zawsze zwracam na to uwagę. Po prostu nie potrzebujesz nic więcej. 

Mimo to eksperymentujesz z chlebem. 

Tak, to jest moment zabawy. Nie interesuje mnie gotowanie przez zmianę techniki, tylko przez składniki. Kocham je kupować, odkrywać nowe. Nie jest tak, że eksperymentuję z dziesięcioma różnymi przepisami, tylko trzymam się jednego, własnego i bardzo prostego. Potem mogę freestyle’ować, na przykład z naturalnymi barwnikami, takimi jak węgiel czy kurkuma. Kiedyś dodałam do ciasta łyżeczkę zmielonego węgla. Powstał cieniowany, niezupełnie czarny chleb. Bardzo mi się spodobał. Pamiętam, jak mój kolega, który mnie odwiedzał, zwrócił mi uwagę, że kolor przypomina trochę niebo nad morzem we Francji, o różnych kolorach szarości. 

Ale smakuje tak samo jak normalny chleb? 

Jak najbardziej, nie ma żadnej różnicy. Węgiel nie ma smaku. Wystarczy tylko jego odrobina by zabarwił ciasto. Podobnie zresztą jest z innymi barwnikami. Na przykład burakiem. Pamiętam jak wielkie wrażenie zrobiło na mnie różowe niebo nad Los Angeles. Postanowiłam, że chleb, który tam upiekę, będzie właśnie takiego koloru. Pomyślałam, że idealnie nada się do tego burak. Kupiłam proszek z buraka i rzeczywiście, ciasto zrobiło się różowe. Ale po wyjęciu z piekarnika okazało się, że stało się brudno-szaro-żółte. To zabawne, na ile okazało się to prawdziwe. Niebo w Los Angeles jest różowe ze względu na smog i zanieczyszczenia. Chleb idealnie to pokazał. 

Kikimora

Od niedawna jesteś mamą, czy zmieniło to Twoje jedzeniowe zwyczaje? 

Jeszcze nie. Wciąż jeszcze mam czas na gotowanie. Od razu po urodzeniu syna oboje z mężem wzięliśmy urlop. Mam za to coraz mniej okazji do pieczenie chleba, bo spędzamy dużo czasu w domku w Szwecji, gdzie nie mamy pieca. 

Wyobrażam sobie, że teraz będzie Ci coraz trudniej piec chleb. To zajmuje sporo czasu? 

Wcale nie. To długi proces, ale nie czasochłonny. Samo przygotowanie zajmuje nie więcej niż 20 minut. Tak naprawdę to idealne zajęcia właśnie dla mam albo tatusiów. Zresztą bread exchange zawdzięczam to, że często piekłam chleb w nocy i umiałam nie spać do późna lub wstawać wcześnie. Mój przepis jest prosty, ponieważ został wymyślony tak, bym mogła zabrać składniki w podróż i łatwo go zrobić poza domem. 

Zanim poświęciłaś się całkowicie projektowi, miałaś stałą pracę. Nie bałaś się postawienia wszystkiego na jedną kartę? 

Oczywiście, że się bałam, ale siłę dało mi poczucie, że mam się na czym oprzeć: mam przyjaciół, kontakty, pomysły. Nie miałam wrażenia, że coś tracę. Ryzyko sprawia, że czujesz, że żyjesz! 

Kikimora