Przewodnik po sieci

Kikimora

Rozmawiamy o tym, jak nauczyć dziecko bezpiecznego korzystania z internetu. Ale też i o zaufaniu, spędzaniu wolnego czasu, budowaniu wspomnień oraz umowach, które obowiązują wszystkich członków rodziny.

tekst KATARZYNA SZERSZEŃ

ilustracje MICHAŁ LOBA

Chcemy, by nasze dziecko było bezpieczne, korzystając z internetu, o czym musimy pamiętać?

Magdalena Macyszyn: Internet, tak jak i świat, jest zarówno dobry, jak i zły. Fundamentem do poruszania się po nim jest zaufanie, rozmowa i wspólne ustalanie zasad. Dobrze byłoby, gdyby rodzice od początku wprowadzali dziecko w świat internetu, ustalali z nim zasady, sami edukowali się w tym zakresie. Badania pokazują, że dzieci z komputerów korzystają przede wszystkim w domach. To 92 proc. czasu spędzonego w internecie. Dobrze by było, gdybyśmy to właśnie my, rodzice, wprowadzali je do tego świata.

Michalina Gajewska: Tak jak uczymy dziecko samodzielności lub czystości, tak możemy je uczyć korzystania z internetu. Wtedy mamy wpływ na to, jakie nawyki dziecko nabierze. Korzystanie z sieci jest kwestią umowy rodzinnej. I my też powinniśmy być tymi zasadami objęci. Bo dzieci nie robią tego, co im każemy, tylko dokładnie to, co robimy sami. Musimy też reagować na to, w jaki sposób sieć jest obecna w życiu naszych dzieci. Jeżeli coś przestaje nam się podobać, trzeba powiedzieć: stop. Cofnąć się do poprzedniego etapu i jeszcze raz się na coś umówić. Wracamy wtedy do zaufania i relacji, która już została zbudowana.

Jakie błędy popełniają rodzice najczęściej?

M.G.: Tu pojawiają się dwa aspekty: jeden to bezpieczeństwo w sieci, a drugi to uzależnienie od sprzętów elektronicznych. Bo my, dorośli, mniej więcej znamy zagrożenia, umiemy sobie z nimi poradzić. Dla nas pozostaje tylko kwestia uzależnienia od sprzętu. Dzieci mają ten kłopot, że z jednej strony trudno jest im się oderwać, a z drugiej łatwo im wpaść w to, co niebezpieczne.

M.M.: Jeżeli rodzic ogranicza dostęp do internetu, smartfonu, tabletu, a dziecko nie dostaje nic w zamian, np. spaceru czy wspólnego gotowania, to są to tylko zakazy, które same nie zadziałają. Życie nie znosi pustki. Rodzicu! Przestań koncentrować się na tym, czego nie chcesz, skoncentruj się na tym, czego chcesz.

M.G.: Zawsze powinna pojawić się jakaś inna propozycja. Nie mówimy „nie chcę synu, abyś korzystał tak dużo z internetu, bo tam jest niebezpiecznie”. Lepiej powiedzieć, „chciałbym, abyś poszedł ze mną na basen”. Jeżeli zabronimy dziecku korzystania z internetu, nie dając nic w zamian, to dziecko znajdzie sobie inny sposób na dotarcie do sieci.

Jak powinna wyglądać umowa między rodzicami a dziećmi dotycząca internetu?

M.M.: Trzeba budować zasady właściwie dla własnej rodziny. To, co w jednej rodzinie zadziała, nie musi zadziałać w drugiej. Są rodziny programistów, gdzie komputery będą dłużej włączone niż w innych domach.

M.G.: Są rodziny, w których nie używa się żadnego sprzętu elektronicznego przy jedzeniu i przy szykowaniu jedzenia, podczas odrabiania lekcji, podczas sprzątania też nie, na noc telefony zostają w umówionym miejscu. Takie zasady naturalnie wyznaczają wszystkim czas na korzystanie z internetu. Nacisk powinien zostać położony nie na ograniczenia, ale na wspólne działania.

M.M.: Musimy też sprawdzać, czy te zasady działają i odpowiadają na potrzeby naszej rodziny. Zasady nie muszą nam sztywno służyć przez całe życie. Trzeba je cały czas sprawdzać. Mogą się nawet zmieniać z dnia na dzień. Kiedy wprowadzamy dziecko w świat internetu, powinniśmy zacząć od deklaracji: „Ja ci powiem, jak to jest: to są dobre serwisy, to są dobre gry”. Tak mówimy do najmłodszych dzieci, które są ciekawe świata i sięgają po tablety. Drugi typ rozmowy, to „pogadajmy razem, ustalmy wspólnie, czego ty byś chciał, co będzie dla ciebie dobre”. To buduje zaufanie, dzięki któremu dziecko stanie się samodzielne. Trzeci typ rozmowy: „Ty nam powiedz”, następuje wtedy, gdy dziecko już wie, co jest bezpieczne, a co nie, zna wszystkie zasady i informuje rodziców, jak korzysta z sieci.

Jak uczymy, to musimy sprawdzać tę wiedzę. Jak to robić?

M.G.: Przede wszystkim otwarcie i przejrzyście. Umawiamy się z dzieckiem konkretnie, że jako rodzic mogę poprosić dziecko o to, żeby mi udostępniło swój komputer. Ustalam z dzieckiem, że komputer działa bez hasła i mogę do niego zajrzeć, kiedy będę mieć potrzebę. Uprzedzam o tym dziecko. Brak naszego zaufania rodzi też brak zaufania u dzieci: skoro mnie sprawdzają, skoro mnie pilnują, to ja się schowam. To działa tak samo, gdy np. u malutkich dzieci piętnujemy to, że się posiusiały, dłubią w nosie lub ssą kciuk. Jeżeli będziemy im to wytykać, to dzieci nie przestaną tego robić ze wstydu, dzieci zaczną się chować. I tu jest tak samo. Jestem rodzicem i wprowadzam cię w ten świat, mam też możliwość monitorowania tego, co się tam dzieje. Kolejny etap to jest czas, gdy dziecko ma 10–11 lat, kiedy grupa rówieśnicza staje się coraz ważniejsza. Rodzic wtedy musi się trochę odsunąć, ale wciąż rozmawiać z dzieckiem i być w jego życiu obecny. Więc z takim 10-latkiem robimy burzę mózgów, ustalamy, co i jak robimy. Na przełomie podstawówki i gimnazjum przychodzi trzeci etap. Wtedy mówimy: „Ty zdecyduj i zobaczymy, do czego to nas doprowadzi”. Wtedy dajemy dziecku kredyt zaufania. Doświadczenie pokazuje, że w wielu przypadkach to procentuje.

M.M.: Do tego etapu zaufanie już musi być zbudowane. Bądźmy też wyrozumiali, jeżeli chodzi o internet. Bo dzieci będą natrafiały na niebezpieczne miejsca. Może nie w domu, gdzie będziemy pewnie mieć zabezpieczenia. Musimy być wyrozumiali, żeby dziecko chciało nam powiedzieć: „mamo, natrafiłam na takie miejsce”. Wtedy możemy porozmawiać o zagrożeniu, o tym, jak sobie z nim poradzić. Najważniejsze jest, żeby dzieci chciały z nami rozmawiać o tym, co się wydarzyło.

Jak się buduje takie zaufanie?

M.G.: Czasem małe dziecko mówi: „Mamo, chcę z tobą pooglądać bajkę”. Najpierw obejrzymy razem bajkę, potem może w coś razem zagramy, w końcu wspólnie posiedzimy na jakimś portalu. Więc jeżeli dziecko mnie zaprasza do oglądania tej bajki – to skorzystajmy z tego zaproszenia. W ten sposób też pokazujemy, że to nie jest tak, że każdy ma swój komputer, swój ekranik. Dbajmy o nowe, wspólne zwyczaje rodzinne. Niech korzystanie z internetu będzie możliwością wspólnego spędzania czasu, a nie wstydliwą tajemnicą.

Jak rozmawiać z dzieckiem o zagrożeniach?

M.M.: Najważniejsze to nie straszyć internetem. Rodzice często myślą, że jak czymś przestraszą, to dziecku do głowy nie przyjdzie, żeby to zrobić. Naszym zadaniem jest przekazać wiedzę, nie zaszczepiając strachu. Musimy też pamiętać, że strasząc, grożąc, pokazując tylko najgorszą perspektywę, odbieramy dzieciom naturalną chęć poznawania świata. A przecież pozytywne strony internetu przeważają nad negatywnymi.

Czego jeszcze powinniśmy nauczyć dzieci?

M.G.: Przede wszystkim właściwej oceny sytuacji. Na przykład 12-letnie dziewczynki umieszczają na Instagramie zdjęcia z odsłoniętym ramieniem, w krótkich spodenkach, a profil jest otwarty. I można oczywiście na to zareagować strachem i zakazem, a można powiedzieć dziecku: „zobacz, otwarty profil jest zaproszeniem dla wszystkich. Wiedz o tym, że wszystko, co umieszczasz w sieci, zostaje na zawsze. I stanowi zaproszenie dla tych, których chcesz zaprosić, jak również dla wszystkich tych, o których nawet nie masz pojęcia, że istnieją. Ktoś, kogo spotykasz w sieci, możesz również spotkać na ulicy. Możemy porozmawiać o tym, jak ocenić taką sytuację. Czy to jest dla mnie dobre, że tego typu zdjęcie umieszczę w sieci. Jeżeli chcesz coś wysłać koledze, to zastanów się, czy nie lepiej mu to wysłać prywatnym kanałem, czy umieszczać na otwartym profilu”. Rozmawiamy o przyczynach i skutkach i o tym, jak właściwie ocenić sytuację. Każda sytuacja w wychowaniu dziecka, może być dobrym argumentem, by zacząć z nim rozmowę i pokazać, w którą stronę możemy zmierzać, a nie czego ciągle musimy unikać.

M.M.: W jednej ze szkół nauczycielka prosiła uczniów, by na kartce napisali jakąś opinię, komentarz, który zamieściliby na jakimś portalu społecznościowym. Ona to wydrukowała i powiesiła na ścianie w klasie. Te komentarze wisiały bardzo długo. Dzieci patrzyły i oswajały się z tym, że często po dwóch miesiącach, czasem po dwóch tygodniach, a czasem następnego dnia, już by takiej opinii nie napisali.

Jakich informacji dziecko nie powinno zamieszczać w sieci?

M.G.: Jest kilka aspektów. Pierwszy, to bezpieczeństwo danych osobowych, naszych i naszej rodziny, informacje na temat tego, gdzie jesteśmy. Drugi, to jest moje bezpieczeństwo i moja nietykalność osobista, wszystko, co się wiąże z cielesnością. Trzeci, to bezpieczeństwo mojego dobrego imienia, tego, co o mnie piszą, i tego, co ja piszę o innych. Internet jest tak skonstruowany, że ostatecznie nic nigdy nie znika. Tak jak uczymy dziecko, że jak nie odrobi lekcji, to dostanie jedynkę, tak tu jest tak samo: „Nie zastanowiłeś się chwilę, twój wpis został na zawsze”. Mówmy więc dziecku: „Bądź ostrożny i świadomy. Zastanów się, dopytaj”.

To jak uczyć dzieci poruszania się po portalach społecznościowych?

M.G.: Umówmy się tak, że jeżeli chcesz mieć konto na Facebooku czy Instagramie, to zanim sobie ten profil założysz, pogadamy i pokażesz mi ten profil. Tam będą twoje dane osobowe, ale to też są dane osobowe twojej rodziny. I co jakiś czas razem zobaczymy, co się dzieje na twoich profilach i porozmawiamy o tym. Zanim cokolwiek napiszesz, zastanów się, czy sam chcesz, by o tobie tak pisali. Jesteś osobą, która powoli staje się dorosła i bierze odpowiedzialność za to, co powie, napisze. Dobrze jest dać dziecku przestrzeń do otwartej rozmowy, zadawania pytań, przewidywania konsekwencji każdego działania. Takie wspólne rozmowy pozwolą na wypracowanie wniosków i podjęcie decyzji – jakie informacje chce się zamieścić.

M.M.: Dzieci muszą wiedzieć o tym, że to, co napiszą, może mieć wpływ na innych i ich postępowanie. Nieprzemyślane działanie może zaszkodzić i wywołać nieprzewidziane reakcje. Zatem rozmawiajmy i edukujmy, ustalajmy zasady, zapobiegajmy, a doprowadzimy dziecko do miejsca, gdzie samo jest dla siebie najlepszym strażnikiem.

Czyli należy być znajomym dziecka na portalu?

M.G.: To zależy od tego, na co się umawiamy w poszanowaniu zdania i godności naszych dzieci. Traktujmy się w sposób partnerski. Ja biorę odpowiedzialność za pewne rzeczy, to ty też ją weź. Tak jak w każdym innym aspekcie rozwoju dziecka, rodzic powinien się wykazać czujnością. I wyrobić sobie zmysł obserwacji, bo wiele niepokojących rzeczy, które się dzieją z naszymi dziećmi, widzimy po ich zachowaniach. Może to być jakaś diametralna zmiana w sposobie bycia, zaburzenia snu, odżywiania, spadek ocen w szkole, niekontrolowane wybuchy agresji, niepohamowana złość, lęki, bóle psychosomatyczne. To jest zawsze dla nas sygnał, że coś się dzieje z dzieckiem nie tak, więc powinniśmy poszukać przyczyn. Przyglądamy się temu, co się dzieje w szkole, pośród znajomych, może w domu. Bierzemy też pod uwagę to, co się dzieje w sieci.

Czego najbardziej rodzice się boją?

M.G.: Nowych osób, o których nic nie wiedzą, i sytuacji o charakterze erotycznym czy seksualnym. Boimy się tego, że nie wiemy, z kim spędza czas nasz syn czy córka. Stwórzmy taką atmosferę w domu, żeby znajomi mojego dziecka byli w nim mile widziani. Moim zadaniem jako rodzica jest stworzyć taki dom, żeby moje dziecko, poznając kogoś, opowiadało o tej osobie albo ją zapraszało.

M.M.: Kiedy dzieci przyprowadzają do domu nowego kolegę jest na to zgoda rodziców z obu stron. Tak jest w realu. I tak też może być w internecie. Chcesz nowego znajomego, chciałabym wiedzieć, kto to jest. Poznaj mnie ze swoim przyjacielem.

Co zamiast dostępu do sieci?

M.M.: Często rodzice za bardzo biorą do siebie to, co mówi dziecko – np. nie chce iść na basen, nie chce iść na spacer. Rodzice mówią wtedy: „No dobrze, skoro nie chcesz, to nie idziemy, nie będę cię łamać”. Na początku bądźmy konsekwentni i cierpliwie pokazujmy inne aktywności. Posadzenie dziecka przy komputerze jest najprostsze. Zmiana nawyku wymaga zaangażowania.

M.G.: Wymyślmy coś, co będzie atrakcyjne dla dzieci i dla nas. Pomysł na coś atrakcyjnego nie przychodzi od razu. Często jest to wynik prób i błędów. Na początku to dorosły jest inicjatorem zmiany nawyków. Potem przychodzi czas na wspólne inicjowanie, a potem na realizację pomysłów samych zainteresowanych, czyli dzieci. Zapraszajmy nasze dzieci do zarządzania czasem w rodzinie, do projektowania aktywności atrakcyjnych dla całej rodziny. Zagospodarowany czas buduje wspomnienia, jest swoistą prewencją. Uzależnienie od sieci bierze się też z nudów, a nie braku kompetencji. Rodzic jako osoba, która ma wpływ na swoje dziecko, razem z nim może projektować działania, nie czekając na pożary wynikające z ewentualnych zagrożeń.

Kiedy należy szukać wsparcia z zewnątrz?

M.M.: Często porażki prowadzą do tych samych miejsc co sukcesy. Rodzicu, jeżeli widzisz, że twoje dziecko zmienia się w niepokojący cię sposób, to zadaj sobie pytanie, co możesz z tym zrobić. Kto może ci pomóc, jakie umiejętności są tu potrzebne, żeby dziecko stało się bezpieczne samo dla siebie. Kiedy sami nie wiemy, jak pomóc, trzeba poszukać wsparcia u specjalistów. Najważniejszy jest pierwszy krok. Nie meta. Czasem te zmiany są małe. Porozmawiajmy z dzieckiem, zapytajmy, jak ono widzi te zmiany; opowiedzmy, jak my je widzimy.

M.G.: Wsparcie z zewnątrz pozwala zyskać dystans, bo nasze impulsywne działanie często niewiele przynosi dobrego. Najważniejsze jest to, że będę rodzicem uważnym i zobaczę, że z moim dzieckiem nie dzieje się tak, jak się dziać powinno.

Co zrobić, kiedy rodzice używają komórek, internetu, dla zapewnienia sobie spokoju?

M.G.: Czasem rodzice potrzebują spokoju i mogliby powiedzieć: idź do swojego pokoju i pobaw się komórką. Ale mogą też powiedzieć: „Weź komórkę i usiądź tuż obok mnie. Rób swoje, ale bądź ze mną”.

M.M.: Jedna z matek, z którą pracowałyśmy, matka trójki dzieci, powiedziała, że gdyby jeszcze raz wybierała mieszkanie, to chciałaby mieć jedną otwartą przestrzeń. Żeby wszyscy byli cały czas ze sobą, żeby nie trzeba było dzieci wyciągać z pokoi, aby pobyć razem. Nowe technologie to jest kolejne udogodnienie w życiu naszych dzieci. Naszym zadaniem jest wprowadzać je w nie stopniowo, budować postawę zaufania do siebie nawzajem i umiejętność właściwej oceny sytuacji, pomóc im zbudować równowagę pomiędzy czasem spędzonym w sieci i w realu.

 

Magdalena Macyszyn – coach w www.family-coaaching.pl, mentor, trener biznesu; mama ośmioletniego Mikołaja.

Michalina Gajewska – psycholog w www.family-coaching.pl, mentor szkolny; mama dwóch córek.