Machajcie rękami!

Kikimora

ilustracja: Malwina Konopacka

Litera G nie należy do najłatwiejszych. Nie budzi oczywistych skojarzeń z czymś, o czym można by napisać do tego cyklu. Jeden z moich ulubionych zespołów Gun Club jest zbyt niszowy, by go tu omawiać, a z kolei Guns’n’Roses nie lubię. Olśnienie przyszło przypadkiem…

tekst ŁUKASZ KASPEREK

ilustracja MALWINA KONOPACKA

 

Tata, pokaż, jak się gra na gitarze! – prosi mnie czasami Aniela. Niestety, na żadnym instrumencie grać nie potrafię, za to jestem bardzo dobry w grze na wyimaginowanej gitarze, czyli w zabawie w air guitar. I właśnie o tę czynność mojemu dziecku chodzi. Żebym śmiesznie podskakiwał, machał głową i grał na gitarze widmo. Zwykle w tle faktycznie leci jakaś muzyka i rozbawiona Anielka mówi: „Ty graj na gitarze, a ja na perkusji!”. I tak oto, jedząc śniadanie i (nie) śpiesząc się do przedszkola, zakładamy kolejne zespoły, wymachując często bez ładu i składu rękoma i uderzając w nieistniejące instrumenty.

Parę dni temu – przechodzimy teraz do bohaterów odcinka – identyczna sytuacja (tylko że nie podczas śniadania) miała miejsce, gdy w tle leciało The Gories. Prostota ich muzyki sprawia, że wydaje się stworzona do zabawy z dziećmi. Ich prymitywna, pierwotna niemalże, rytmika płynie jakby prosto z trzewi i każde dziecko w mig wyłapie ten wewnętrzny rytm. Aniela wiedziała, co z tym zrobić. Uderzała w wyimaginowany werbel i talerze niemalże z taką samą precyzją jak perkusistka kapeli.

Zatem kilka słów o zespole, bo zdaję sobie sprawę, że chcąc uniknąć pisania o niszowych zespołach, piszę o niszowym zespole. Trio z Detroit, miasta niegdyś bogatego nie tylko w fabryki samochodów, ale także w tradycje muzyczne. To tam powstała jedna z najważniejszych wytwórni muzycznych w historii – Motown, to za jej sprawą muzyka funk, soul czy później także hip-hop zawitała do domów pod każdą szerokością geograficzną. To oni dali światu The Supremes, Jackson 5, Marvina Gaye’a czy Stevie Wondera. W latach 70. z kolei Detroit zaprezentowało światu zespół MC5 oraz, pochodzących co prawda z przedmieść Motor City, The Stooges. Estetycznie byli jeszcze w erze dzieci kwiatów, ale przekazem zrobili już krok w stronę zgniłego nihilizmu punk rocka. Po nich świat już nie miał nigdy być taki sam, a Detroit zaczęło chylić się ku upadkowi.

O ile wspomniani wykonawcy załapali się jeszcze na życie w czasach prosperity miasta o tyle The Gories grali już wtedy, gdy cała metropolia zaczęła przekształcać się w slums.

Powstali w połowie lat 80., a ich muzyka brzmi jakby na wysypisku śmieci jakiś pomylony artysta zgarnął trochę odpadów i spróbował z nich odtworzyć jakąś klasyczną rzeźbę. W ich wypadku wygląda to tak, że wymieszali to, co ich mała ojczyzna zaoferowała światu: klasyczne brzmienie rock’n’rolla, bluesa, r’n’b, soulu i doowoopu z momentami prymitywnym wręcz punk rockiem, okraszając wszystko refrenami typu „Hey, hey! We’re The Gories!”. Produkt na miarę swoich czasów rodem z niemalże postapokaliptycznego Detroit. Przed nimi nikt tak nie grał. A później każdy próbował. White Stripes i fala naśladowców ochrzczona mianem New Garage Revolution lub New Rock Revolution, która jak tsunami przelała się jakiś czas temu przez nasze głośniki, to właśnie ich sprawka. Co zatem powinniście kupić do swojej kolekcji? Proponuję wszystko. W trakcie kilku lat istnienia wydali raptem trzy płyty i kilka singli. O ile z singlami pewno będzie kłopot, bo ich ceny na aukcjach internetowych są kolosalne (cena kultowości), to format długogrający nabędziecie z łatwością w przystępnych cenach. Przy utworach takich jak „Hey, hey, we’re The Gories”, „Boogie Chillun”, „Yaha baby” czy „There but for the grace of God” sami złapiecie się na tym, że wybijacie rytm na nieistniejących plemiennych bębnach, a nogi będą się samoistnie poruszały w dziwnym tańcu.

W wielu filmach dokumentalnych o muzyce, szczególnie o punk rocku, występujące w nich gwiazdy gatunku mówią: „Lubiłem muzykę, ale to wszystko, czego słuchałem wcześniej, było tak skomplikowane, że sprawiało wrażenie czegoś nieosiągalnego. Aż pewnego dnia usłyszałem The Ramones/Stooges/Sex Pistols i pomyślałem: TEŻ TAK MOGĘ GRAĆ!”. Być może zatem The Gories będzie czymś takim dla waszych dzieci? Może dla was? Impulsem do muzykowania? Albo po prostu do zainteresowania się muzyką? Słuchając ich, możecie rozpocząć wspaniałą przygodę po wszystkich gatunkach i zespołach, z których czerpali inspiracje. Albo po prostu tańczcie i machajcie rękami.

Malwina Konopacka i Łukasz Kasperek

Ona jest ilustratorką, on dziennikarzem. Są rodzicami trzyi półletniej Anielki. Muzyczne abecadło wymyślili dla rodziców, którzy dbają, aby ich dzieci wiedziały, co to dobra muzyka.