Ale zanim zaprezentujemy naszą relację, kilka słów o ciekawej historii aut kombi Volvo, która sięga 65 lat wstecz… Mamy dla was też niezwykłe zdjęcia* – pierwszych modeli kombi tej marki!
Modele kombi Volvo, z początku po prostu praktyczne, stopniowo rozwijały się w wielu wymiarach, żeby w końcu stać się autami uniwersalnymi i bardzo przestronnymi, oferując luksus i komfort, oraz świetną dynamikę prowadzenia – na tym samym poziomie co limuzyny.
Nie jest łatwo znaleźć jedną nazwę dla samochodu, który z praktycznego konia roboczego przeistoczył się z czasem w eleganckiego i wszechstronnego czystej krwi wierzchowca. Anglicy na kombi mówią „estate”, Amerykanie „wagon”. Francuzi wybrali określenie „break”, Hiszpanie „ranchera” a Niemcy (i Polacy) mówią właśnie o „kombi”.
Pierwsze kombi pojawiło się w USA na początku XX wieku. Nazwa „station wagon” odzwierciedlała przeznaczenie pojazdu – odpowiednio pojemnego – służącego do przewożenia pasażerów i ich bagażu ze stacji kolejowej do hotelu.
W Wielkiej Brytanii podobne samochody były wykorzystywane przez bogatych posiadaczy rozległych nieruchomości (estates) do przewożenia zaproszonych gości, ich bagażu i towarów – stąd nazwa „estate”. Pochodzenie hiszpańskiego określenia „ranchera” jest podobne.
Samochód zdolny pomieścić sprzęt do polowania, broń, kosze z zaopatrzeniem (a także, w drodze powrotnej, ewentualnie upolowane zwierzęta) nazywano z kolei „shooting break”. Dziś tym mianem określa się pojazdy typu crossover, łączące przestronność kombi z linią nadwozia coupe.
Choć to nie w Volvo powstało pierwsze kombi, szwedzka marka spopularyzowała ten typ nadwozia. Volvo powszechnie kojarzone jest z nadwoziem kombi przez miliony ludzi, którzy wręcz wychowali się na tylnej kanapie ikonicznych modeli, jak Amazon, Volvo 245 czy 850.
„Mamy bardzo bogatą tradycję w modelach kombi,” mówi Håkan Samuelsson, szef Volvo Cars. „W głowach wielu ludzi istniejemy jako marka aut kombi. I choć współcześnie marka Volvo znaczy dużo więcej niż kombi, wraz z nowym Volvo V90 dumnie podkreślamy to nasze dziedzictwo.”
A my prezentujemy zdjęcia z naszego weekendu z najnowszym i największym kombi w ofercie Volvo – V90. Samochód testowaliśmy w pięknej zimowej mroźnej scenerii.
V90 w kolorze Maple Brown nie sposób przeoczyć na zaśnieżonym terenie. Kolor lakieru podkreśla doskonałą stylistykę i smukłą sylwetkę auta.
Nam się szczególnie spodobały designerskie szczegóły w postaci: bocznych podwójnych srebrnych listew, charakterystyczne dla nowych modeli Volvo przednie reflektory oraz przednia osłona silnika, które zdecydowanie „wyróżniają ten model z tłumu”.
Kokpit samochodu, mimo obecności szeregu systemów pokładowych odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i komfort podróży, jest bardzo przyjazny dla „nowego użytkownika” i współpasażerów. Intuicyjne rozmieszczenie przycisków oraz centralny duży dotykowy panel dają natychmiastowe poczucie kontroli nad autem i poszczególnymi jego funkcjami.
Nas zachwycił dopracowany system „asystowania w podróży”. Aktywny tempomat doskonale sprawdził się przy dużym natężeniu ruchu, pomagając zachowywać bezpieczną odległość od innych samochodów, co zwłaszcza na śliskiej nawierzchni bardzo się przydało. Także sposób, w jaki systemy pokładowe monitorowały naszą jazdę, zmianę pasa ruchu – delikatnie sygnalizując potrzebę korekty na kierownicy, był naprawdę imponujący. Również jazda po zaśnieżonych bocznych drogach – dzięki napędowi na wszystkie koła oraz inteligentnej kontroli trakcji nie sprawiała żadnych problemów.
Auto prowadziło się świetnie – i z dużym poczuciem bezpieczeństwa, co było dla nas kluczowym parametrem, biorąc pod uwagę dość trudne warunki drogowe, jakie panowały i fakt przewożenia dzieci na tylniej kanapie.
V90 również sprawdził się pod kątem dostępnej powierzchni bagażowej, a sportowa sylwetka z lekko schodzącą linią nadwozia nie przeszkodziła w zapakowaniu na weekend dwóch naprawdę dużych walizek oraz 4 par nart i butów narciarskich. Nie było więc nawet potrzeby instalowania bagażnika dachowego.
Dopełnieniem, a może nawet kwintesencją komfortu podróży były fotele oraz system oparć i podłokietników. Volvo, którym mieliśmy przyjemność podróżować było wyposażone w funkcję masażu w przednich fotelach. Kilka dostępnych trybów masowania po kilku godzinach podróży daje naprawdę świetny efekt nie tylko dla kręgosłupa, ale również ogólnego zrelaksowania i braku jakiegokolwiek zmęczenia.
Podgrzewane fotele przednie oraz tylnia kanapa, a także kierownica – po kilku godzinach przebywania na kilkunastostopniowym mrozie – to również doskonała opcja. I chociaż taka pogoda zdaża się tylko kilka dni w roku, to właśnie wtedy dobrze mieć tak wyposażone i przygotowane auto.
No i oczywiście system multimediów, perfekcyjna jakość dźwięku i delikatne podświetlenie kabiny dające znać o sobie podczas jazdy wieczorem lub w nocy – to również mocne atrybuty V90.
Cieszymy się, że mogliśmy testować samochód w dość trudnych warunkach pogodowych – bo dzięki nim mogliśmy naprawdę je sprawdzić. Volvo dało nam mnóstwo frajdy, zapewniło bezpieczeństwo podróży i po prostu cieszyło oko!
* Zdjęcia i materiały prasowe Volvo & materiały i zdjęcia redakcji