CO-DZIENNY OPIEKUN

KIKIMORA

Niemal wszyscy rodzice przeżywają moment powrotu do pracy i pozostawienia malucha pod czyjąś opieką. Alternatywą dla babć, niań czy standardowych żłobków może być instytucja Dziennego Opiekuna, która ma pomóc rodzicom w godzeniu pracy zawodowej z obowiązkami rodzinnymi. Na czym polega działalność Dziennego Opiekuna i jakie korzyści z niej płyną, opowiada Katarzyna Jeruzalska, opiekunka w jednej z grup.

Rozmawiała BOŻENA KOWALKOWSKA

Zdjęcia AGATA WROŃSKA

KIKIMORA

Komu poleciłabyś program Dziennego Opiekuna?

Poleciłabym każdej rodzinie, która zdecyduje się rozpocząć przygodę ze żłobkiem. Dzienny Opiekun to projekt na kształt rodzinnego żłobka. Rodzinnego dlatego, że dzieci zostają pod opieką specjalnie przeszkolonej osoby w warunkach domowych, w małej grupie (do pięciorga dzieci). Dodatkowo, każdy z rodziców raz w tygodniu ma swój całodniowy dyżur w „żłobku”, podczas którego wspomaga certyfikowanego opiekuna we wszystkich obowiązkach i aktywnościach dotyczących dzieci. Mała i ściśle współpracująca ze sobą grupa dorosłych i dzieci sprawia, że wszyscy się doskonale znają i można powiedzieć, że tworzą żłobkową rodzinę. W takiej rodzinie dziecko nie tylko rozwija się bezpiecznie w indywidualnie dobranym dla niego toku, ale co ważne, rodzice czują się spokojni, zostawiając je w dobrze znanym miejscu.

Istotnym jest, że Dzienny Opiekun to instytucja, która powstała dzięki ustawie żłobkowej uchwalonej przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Punkt opieki jak i pracujący w nim opiekun muszą spełniać określone standardy. Nadzór nad punktami opieki dziennej pełni gmina, która wspiera inicjatywę finansowo, co znacznie zmniejsza koszty ponoszone przez rodziców, rodzice płacą tak jak za państwowy żłobek.

Dzienny Opiekun to wbrew pozorom projekt bardzo angażujący. Jako rodzice, mamy wpływ na wiele kwestii – od organizacyjnych poprzez edukacyjne czy żywieniowe – w naszej grupie rodzice sami przygotowują posiłki. Czy nie masz obaw, że rodzice zaczną wydziwiać, narzucać swoje zdanie, czy wymuszać jakieś rozwiązania?

Praca opiekuna to nie tylko opieka nad maluchami, ale także współpraca z rodzicami. Ta druga część bywa dużo bardziej wymagająca, bo często trzeba w grupie złożyć w całość odrębne wizje wychowywania dzieci. Tu pomaga jasna i szczera komunikacja, otwartość i wrażliwość opiekuna, nie tylko na dzieci, ale także na wartości, jakim hołdują rodzice. Mocne podstawy i pewność w działaniu dało mi szkolenie przeprowadzone przez Instytut Komeńskiego – organizację, która wdrażała projekt Dziennego Opiekuna w Warszawie. Dzięki niemu mam jasno ustalone standardy, z którymi się zgadzam i które staram się utrzymać w codziennej pracy. Najważniejsze jest dla mnie dobro i bezpieczeństwo dzieci. Poza tym nie kładę nacisku na ilość wiedzy, którą dzieci mają przyswoić. Dla mnie najważniejsze jest, żeby dzieci lubiły się uczyć, by wzmocnić w nich ciekawość świata i poczucie własnej siły, tak aby umiały i chciały wychodzić z tzw. strefy komfortu, bo to pozwoli im szczęśliwie się rozwijać nawet w dorosłym życiu. Poza tym dobrym pomysłem, który zrealizowaliśmy w naszej grupie, jest spisanie „Kontraktu”, czyli zasad i wartości przyświecających grupie. Nasz kontrakt zaczyna się od „Ufamy sobie nawzajem. Dbamy o dobro grupy. Najpierw zapewniamy komfort dziecku i opiekunowi, potem sobie”. Zaznaczam, że to tekst stworzony przez rodziców, co bardzo mi się podoba.

A jak rozwiązuje się konflikty w grupie? Zarówno te występujące między dziećmi, jak i rodzicami?

Do konfliktów między dorosłymi staramy się nie dopuszczać, stosując bieżącą, szczerą komunikację. Poważniejsze sprawy dyskusyjne omawiamy na spotkaniach, w których uczestniczą rodzice i opiekun. Tak zrobiliśmy, tworząc kontrakt, spisaliśmy go wspólnymi siłami.

Konflikty między dziećmi to naturalny etap ich rozwoju i szeroko można by o nich opowiadać. Ogólnie rzecz biorąc, szkolenia, które przeszłam, i doświadczenie, jakie mam, utwierdzają mnie w przekonaniu, żeby zbyt szybko nie ingerować w relacje między dziećmi. Kontrolowanie socjalnych zachowań potrafi je zaburzyć, a dzieci często dogadają się same. Oczywiście w przypadku chęci niebezpiecznego użycia siły przez którąś stronę należy temu zapobiec i podpowiedzieć dzieciom bezpieczne wyjście z sytuacji. np. przy wyrywaniu zabawek nauczyć, że trzeba czekać w kolejce albo wystarczy poprosić, a drugiej stronie pokazać, że dzielenie się i pożyczanie to całkiem miłe doświadczenie.

Hasło kampanii promującej Dziennego Opiekuna brzmi: „Szansą dla Rodzica. Szansą dla Dziecka”. O jaką szansę chodzi w przypadku dziecka? Co oferuje dziecku Dzienny Opiekun poza codzienną opieką?

Dzienny Opiekun daje dziecku szansę wyjścia w bezpieczny sposób z dotychczas znanego mu świata, jaki buduje rodzic. Taki rodzicielski świat oczywiście nie jest zły, ale od góry do dołu wyścielony przede wszystkim „emocjonalnymi” poduszkami bezpieczeństwa – co jest zupełnie naturalne. W żłobku te „poduszki” też są, ale inne, i często trzeba włożyć trochę wysiłku, zanim się na nich „usiądzie”. „Poduszkę uwagi opiekuna” nagle trzeba nauczyć się dzielić z innym dziećmi. „Poduszki wzajemnego zaufania” nie dostaje się na wejściu tak jak w rodzinie, w grupie szyje się ją razem i wymaga ona czasu. „Poduszkę – wszystkie zabawki moje” dzieli się na małe „wspólne” poduszki itd. Chodzi ogólnie o bezpieczną naukę wychodzenia poza strefę komfortu, czyli najlepszą drogę rozwoju. W Dziennym Opiekunie dzięki bliskim relacjom rodziców i opiekuna odbywa się to przy ścisłej współpracy dom–żłobek. Dodatkowo, mała grupa pozwala na uważną obserwację reakcji każdego z dzieci na wyzwania. Daje to możliwość wspólnej pracy z dzieckiem nad jego gotowością do wyzwań. Pomaga też wzmocnić dobrą drogę, jaką wybierze do ich realizacji. Poza tym nie zapominajmy, że Dzienny Opiekun to najzwyczajniej w świecie szansa na dobrą zabawę wśród rówieśników pod okiem zaufanego opiekuna.

Nie wszystkie grupy mają taki sam pomysł na spędzanie dnia. Jako opiekun sama planujesz porządek dnia i ustalasz rytm – czym się kierujesz?

Zasadnicze punkty rytmu dnia, jak godziny spania czy jedzenia, ustalam w bliskiej współpracy z rodzicami. Staramy się możliwie jak najlepiej wypośrodkować i spełnić potrzeby grupy. Gdy mam gotowy szkielet, obserwuję dzieci i staram się zaproponować im różne rozwijające aktywności w zależności od ich potrzeb i możliwości danego dnia. Nie ma stałego planu zajęć określającego godziny spaceru, czytania, śpiewania, malowania czy tańczenia. Głównym założeniem Instytutu Komeńskiego, który szkolił mnie na Dziennego Opiekuna, jest wspieranie rozwoju dziecka przez swobodną zabawę. Nie oznacza to, że dziecko robi cały dzień, co tylko chce. Ja staram się zapewnić dzieciom różne bodźce rozwojowe: przedmioty (nie tylko zabawki, ale też te użytku codziennego) czy sytuacje (taniec, spacer, obcowanie z rówieśnikami) i obserwuję ich reakcję. Gdy zauważę preferencje dziecka w danym kierunku, to staram się rozwijać jego zainteresowania. Jak widzę, że lubi tańczyć, to pokazuję, że można z muzyką lub bez, samemu lub z kimś itd. Jak liczyć, to podpowiadam, że można liczyć palce u rąk, kroki, schody, patyki, psy na spacerze. Z założenia jednak nie narzucam ciągle zabaw czy zajęć. Jak maluch dostanie przedmiot, to nie pokazuję mu od razu, co się z nim robi, sam kombinuje, a jak wypróbuje różne pomysły, to podpowiadam inne zastosowania i tak trwa zabawa… Dziecko powinno mieć czas, by pomyśleć, czego chce, co lubi. Powinno uczyć się czerpać ze swojej wyobraźni. Ja czuwam jako opiekun bezpieczeństwa i rozwoju, ale na stanowisku suflera, a nie reżysera.

Jak przygotować dziecko do rozstania? Jak powinien wyglądać proces adaptacji?

Proces adaptacji w żłobku jest w dużej mierze niczym innym jak oswojeniem rozstań z rodzicami. Najlepiej, gdyby przygotowanie zaczęło się na długo przed pójściem do żłobka. Jeśli to możliwe, warto jak najwcześniej przyzwyczajać dziecko do pozostawania pod opieką innych, zaufanych osób. Nigdy też rodzic nie powinien znikać dziecku z oczu bez pożegnania i zapewnienia, że wróci. Niezwykle ważna jest atmosfera cierpliwości i uwagi, indywidualnie dobrany czas i metody przyzwyczajania dziecka do nowego otoczenia. Opiekun powinien się upewnić, że do rozstania gotowe są dwie strony, nie tylko dziecko, ale też rodzic. Niezwykle ważne jest, aby rodzicie czuli się bezpiecznie i nie przenosili swoich lęków na dzieci. Warto przypomnieć, szczególnie ambitnym rodzicom, że adaptacja to nie wyścigi. Są maluchy, które po paru dniach z łatwością żegnają się z rodzicami, a inne potrzebują na to wielu tygodni, a nawet miesięcy. Warto poświęcić tyle czasu, ile trzeba, na zbudowanie bezpiecznego pomostu łączącego dom i żłobek. Jest duża szansa, że sposób, w jaki dziecko po nim przejdzie, stanie się jego sposobem na radzenie sobie z trudnościami w życiu na długie lata.

Co sądzisz o społecznym wymiarze tego projektu? Z mojej perspektywy program zaspokaja potrzeby rodzica uprawiającego wolny zawód. Sprawa komplikuje się, kiedy mówimy o rodzicach pracujących na etacie. Chciałoby się, żeby w Dziennym Opiekunie mogli brać udział wszyscy rodzice, bez względu na tryb wykonywanej pracy.

Od razu zaznaczę, że nie jestem zwolenniczką codziennego zostawiania dzieci ponad 8 godzin w warunkach żłobkowych. Tak długie przebywanie, nawet w żłobku rodzinnym, to dla maluchów duży wysiłek emocjonalny. Tym bardziej zachęcałabym zapracowanych rodziców, którzy nie mogą poświęcić swoim pociechom wystarczającej uwagi, aby korzystali z projektu Dziennego Opiekuna, gdzie dziecko jest psychicznie bezpieczniejsze pod niemal indywidualną opieką. Na swój dyżur w punkcie mogą wysłać kogoś na zastępstwo (członka rodziny, sprawdzoną opiekunkę). Trudnością mogą być ograniczenia czasowe, tylko ośmiogodzinnego funkcjonowania dotychczas powstałych placówek opieki dziennej. W takiej sytuacji może jednak warto pomyśleć o opiekunce, która odebrałaby dziecko. W gminach, w których nie ma jeszcze instytucji Dziennego Opiekuna, można złożyć wniosek o jego utworzenie. Myślę, że to lepsze wyjście, niż dostępne żłobki masowe.

Opieka nad cudzymi dziećmi to ogromna odpowiedzialność. Jak sobie z tym radzisz? Zapewnienie dzieciom bezpieczeństwa to duże wyzwanie. Opiekun, nawet jeśli tego nie czuje, to ma stale wytężoną uwagę. Skutki są odczuwalne po pracy, gdy napięcie mija, czasem boli głowa, mięśnie, czasem trzeba się schować w ciszy. Ja odreagowuję przez sport, co dodatkowo wzmacnia organizm. To ważne, bo praca opiekuna dziennego to ogromny wysiłek fizyczny. Codziennie prowadzimy trzyosobowe, dwuosobowe wózki, dzieci często śpią na spacerach, więc spędzamy z nimi po 5 godzin na powietrzu w tym około 3 godzin w ruchu. Największą wagę odpowiedzialności odczuwam jednak, mając świadomość, że uczestniczę w wychowaniu dzieci. Dlatego na co dzień uważnie obserwuję maluchy. Analizuję ich zachowania, konsultuję swoje działania z rodzicami, a w trudniejszych dla mnie sytuacjach ze współpracującymi z punktami psychologami. Wiem, że moja obecna współpraca z dziećmi będzie miała na nie duży wpływ w przyszłości. Może zabrzmi to patetycznie, ale zależy mi, aby wyrosły na dobrych i szczęśliwych ludzi.