Złość nie szkodzi

 

Kikimora

ilustracje: Barbara Dziadosz

 

Co zrobić, gdy dziecko się złości? I kiedy my sami się złościmy? Jak sprawić, by w złości nie stracić tego, co najważniejsze: dobrego kontaktu z dzieckiem i z samym sobą? O tym trudnym uczuciu rozmawiamy z psycholożką Martą Stasiełowicz.

tekst KATARZYNA SZERSZEŃ

Ilustracje BARBARA DZIADOSZ

 

Katarzyna Szerszeń: Co to jest złość?

Marta Stasiełowicz: Złość jest to jedna z pierwotnych emocji, dzięki której człowiek jest w stanie przetrwać jako jednostka. Wyzwala się, gdy czujemy się zagrożeni. Pomaga nam chronić się przed tym, co nam zagraża. Złość, wściekłość, gniew to też siły napędowe do życia, które pozwalają na realizację własnych marzeń, dążenie do celów. Złość ma dwie twarze: tę jasną, która wzbogaca nasze życie, nadaje głębię i koloryt naszym relacjom, oraz tę ciemną, destrukcyjną stronę, gdy zamienia się w przemoc, która krzywdzi innych lub samego siebie.

Dlaczego, gdy spotykamy się z czyjąś lub swoją złością, to musimy nad nią zapanować, jakoś ją przezwyciężyć?
Nasze przekonanie, że złości należy za wszelką cenę unikać, często wynika z autorytarnego wychowania. Wymagano od nas posłuszeństwa i nie przyzwalano na okazywanie trudnych emocji. Wielu rodziców ma romantyczną wizję tego, jak powinno wyglądać życie w rodzinie, bez konfliktów, bez trudnych emocji. Tyle tylko, że nie jest możliwe, aby w rodzinie nie było konfliktów i zawsze panowała pełna harmonia. Złość jest konieczna do budowania relacji między ludźmi, a konflikty w rodzinie (konstruktywnie rozwiązywane) są potrzebne po to, by dziecko budowało poczucie własnej wartości, odnajdowało swoje granice i poznawało granice innych ludzi.

Gdy dziecko się złości, często myślimy, że jest po prostu złym dzieckiem.
Wynika to z nawykowej tendencji do nadawania dziecku (i innym ludziom) etykiet. Wtedy ograniczamy się do powierzchownej oceny zachowania, które tak naprawdę jest zaledwie wierzchołkiem góry lodowej.

Jak powinniśmy reagować, gdy dziecko przy nas wybuchnie złością?
Przede wszystkim musimy pamiętać, że gdy dziecko wybucha złością lub zachowuje się w sposób agresywny, nie robi tego przeciwko nam. To wyraz jego bólu i cierpienia, które w tym momencie odczuwa. Jego napięcie jest często związane z niezaspokojonymi potrzebami; czuje się niewysłuchane, niepotraktowane poważnie. Zdarza się też tak, że dziecko zachowuje się agresywnie, bo rodzice (lub jedno z nich) tak się zachowują, taki mają styl bycia. Dziecko, chcąc być lojalnym wobec rodzica, kopiuje jego sposób zachowania. Często rodzic zachowuje się agresywnie w sposób mniej lub bardziej uświadomiony, a jednocześnie nie daje przyzwolenia dziecku na to, aby samo się złościło. Bywa, że bardzo małe dzieci gryzą czy biją rodziców, bo jeszcze nie potrafią uzewnętrzniać takich emocji, jak miłość i radość. Te emocje je niemal rozsadzają, i dzieci radzą sobie z nimi tak, jak potrafią.

Jak więc reagować na złość?

Najlepiej spokojem połączonym z życzliwym zainteresowaniem. Tymczasem rodzice często próbują karać takie zachowania lub kuszą dziecko nagrodą, aby namówić je do „grzeczności”. Nie jest to dobre rozwiązanie, jeżeli zależy nam na dobrym kontakcie z dzieckiem, budowaniu relacji, a przede wszystkim na wspieraniu jego rozwoju. Warto, aby rodzic w pierwszej kolejności zweryfikował swój własny stosunek do złości, zaczął od siebie i przyjrzał się samemu sobie: czy jest w nim przyzwolenie na przeżywanie złości, w jaki sposób ją wyraża, w jaki sposób traktuje siebie i inne osoby. Dziecko uczy się nie poprzez system kar i nagród ani przez dydaktyczne wykłady na temat tego, co wolno, a czego nie, ale poprzez obserwowanie świata dorosłych i doświadczanie różnych sytuacji w najbliższym otoczeniu.

To chyba musi być trudne dla rodzica: złości się dziecko, a on musi spojrzeć najpierw na siebie? Tak, ale w moim przekonaniu to podstawa. Jeżeli rodzic przygląda się swojej złości, akceptuje ją, pozwala na nią i wyraża w sposób, który nie rani ani innych, ani siebie, to jest to wzór, który pozwala dziecku nauczyć się radzić sobie ze swoją złością.

Jaki jest na to sposób?

Jesper Juul, duński pedagog i terapeuta rodzinny, proponuje mówić językiem osobistym, czyli takim, który nie narusza granic innych osób. Nie przerzuca odpowiedzialności na drugą osobę za to, że jestem zła. Nie mówię dziecku, że to przez nie jestem zła albo że to przez męża czy partnera. Nie obwiniam nikogo za to, że mi źle i smutno. Wyrażam, co czuję i czego w tym momencie potrzebuję.

Czy można to wyrazić w bardzo ekspresyjny sposób, np. głośno krzycząc?
Jeśli nie jest to krzyk na dziecko, tylko wyraz mojej autentyczności, jeśli jest to spójne z tym, co w danej chwili czuję, z moim temperamentem i odnosi się do moich osobistych potrzeb – tak. Ważne jest to, żebyśmy nie zamykali się w ramach jakichś szablonów czy schematów – co należy albo czego nie należy mówić przy dzieciach. To jest pułapka. Dzieci szybko wyczuwają to, czy rodzic jest w roli rodzica i recytuje fragmenty wyniesione ze szkoleń i poradników wychowawczych, czy jest po prostu sobą.

Jak powiedzieć dziecku, że nie podoba nam się to, co robi, jak się zachowuje?
Mówić, „widzę, że jesteś zły, że jesteś wściekły, że coś cię wkurzyło, ale powiedz, co się wydarzyło, że tak się czujesz”. Pytać, co stoi za złością. Wspierać dziecko w budowaniu jego wiedzy na swój temat, nazywać jego uczucia, zaglądać pod wierzchołek góry lodowej i szukać przyczyn jego złości.

A co zrobić w sytuacji, kiedy jesteśmy bardzo zdenerwowani na dziecko, a dziecko nas wtedy prosi: „Mamo, przytul mnie”?
Oczywiście bywa tak, że jesteśmy tak wkurzeni, że potrzebujemy chwili, żeby ochłonąć i pomyśleć o tym, co powiedzieć. Ta chwila nie powinna jednak trwać zbyt długo. Remedium na tego typu sytuacje jest empatia, przełączenie się na perspektywę dziecka. Kiedy ogarnia mnie złość na złoszczące się dziecko, uruchamiam wszelkie znane mi strategie radzenia sobie z nią. Jak tylko pogadam ze sobą, pooddycham i uspokoję się, to wracam do dziecka, ze świadomością, że wielką krzywdą byłoby je zostawiać bez wsparcia.

Przywołam przykład z życia. Niedawno mój syn wpadł we wściekłość po odebraniu go z przedszkola, w samochodzie kopał, krzyczał i bił, tak że sama zaczęłam być na niego wściekła. Zmęczona po całym dniu potrzebowałam spokoju, miałam ochotę to moje dziecko po prostu rozszarpać. Im bardziej byłam wściekła, tym głośniej mój syn krzyczał i tym mocniej kopał. Czułam się zupełnie bezsilna, wiedziałam, że muszę coś zrobić, aby przerwać to błędne koło. Dałam sobie samej empatię, nazwałam sobie w duchu swoje potrzeby i aktualny stan. I przełączyłam się na niego, na to, co się z nim tak naprawdę dzieje. Poczułam, że jest w tym momencie tak nieszczęśliwy i samotny, że może tylko krzyczeć i kopać. Zrobiło mi się bardzo smutno. Powiedziałam mu spokojnie, że nie znoszę, jak się tak zachowuje, ale że go kocham niezależnie od tego, co robi. I że chcę go zrozumieć. I tak swoją i jego złość rozpuściłam w miłości i empatii. Jego i moja złość przeszła jak ręką odjął.

To największa trudność powiedzieć dziecku: „Wkurza mnie, jak się tak złościsz, ale rozumiem to i możesz tak się zachowywać”.
Dla wielu rodziców bardzo trudne. Większość z nas była wychowywana bez przyzwolenia dorosłych na naszą dziecięcą agresję i złość: na kopanie, bicie, wyzywanie rodzica. Mamy wpojone, że tak nie wolno. Dorosły jest nienaruszalny i nietykalny. Gotujemy się w środku, słysząc od dziecka „jesteś głupia” i „nienawidzę cię”. To, co mnie ratuje w takich momentach, to myśl, że dziecko nie robi tego przeciwko mnie. To jest jego sposób na powiedzenie: „Jestem w tym momencie bardzo nieszczęśliwy, wysłuchaj mnie”.

Kikimora

ilustracje: Barbara Dziadosz

Czy złość możemy zamienić w zabawę, siłowanie się z dzieckiem, walkę na poduszki?
Wielu dorosłych odreagowuje stres poprzez sport, dla dzieci też to może być dobry sposób na odreagowanie trudnych emocji. Niektóre dzieci szybciej uczą się przekuwać złość w słowa, nazywać ją, werbalizować, a innym trzeba pokazać fizyczne sposoby na odreagowanie. Ważne, by dziecko nauczyło się wyrażać złość w taki sposób, który nikogo nie krzywdzi.

Gdy dziecko zaczyna chodzić do przedszkola, rodzice często mówią, że zaczyna się inaczej zachowywać, że się zmieniło, że przynosi agresję z przedszkola. To jest trudny i stresujący czas dla dziecka, wchodzi w nowe relacje, nową przestrzeń. Trudno mu sobie z tym poradzić. Nie jest jeszcze gotowe, żeby przejść spokojnie przez tyle nowych doświadczeń. Wtedy domowe zabawy, siłowanki są świetnym sposobem na odreagowanie tego, co się dzieje w nowym miejscu.

Gdy dzieci w przedszkolu biją się lub szczypią, jak powinni zareagować rodzice?
Takie sytuacje są nieuniknione. Dzieci uczą się budować relacje, uczą się swoich granic, uczą się granic innych dzieci, tych, które zostały popchnięte czy uderzone, uczą się granic wychowawców, którzy nad nimi wtedy czuwają. Najgorszą rzeczą, jaką można zrobić, to wyciągać konsekwencje w stosunku do dziecka, które uderzyło, i piętnować je bądź usuwać z przedszkola. Ważne, żeby spojrzeć na całość otoczenia, bo w większości sytuacji odpowiedzialność za agresję dzieci ponoszą dorośli. Warto się przyjrzeć temu, co się dzieje u takiego dziecka w rodzinie, u osób, z którymi ma częsty kontakt. Bardzo możliwe, że to te relacje są powodem powtarzających się wybuchów złości.

Rodzice dzieci poszkodowanych często jednak żądają usunięcia agresora.
Naszym rodzicielskim obowiązkiem jest zapewnienie dzieciom bezpieczeństwa. Mam jednak wrażenie, że wielu rodziców zmienia ten obowiązek w chęć zapewnienia dziecku cieplarnianych warunków. Musimy jednak zdać sobie sprawę, że wieczne trzymanie dziecka pod kloszem nie jest możliwe. Jeżeli szybko usuniemy agresora z grupy przedszkolnej czy klasy, to pokazujemy dzieciom, że nie warto inwestować energii w próbę pomocy i poszukiwanie rozwiązań. Że złość i agresja są złe, niechciane i piętnowane. Uczymy je znieczulicy i powierzchownego spojrzenia na trudne, a tak ważne przecież dla prawidłowego rozwoju, emocje.

A jeżeli chodzi o dziecko wykluczone, to jest to olbrzymi dramat dla niego. Izolacja i napiętnowanie uderza w jego poczucie własnej wartości, czuje się gorsze i niewarte uwagi. Nie dość, że reagowało tak, jak potrafiło, wołało o pomoc, demonstrowało swój ból w sposób jedyny dla siebie dostępny, to nie dostało pomocy, a jedynie przekaz, że walka o samego siebie się nie opłaca. Pamiętajmy, że jeżeli dziecko wyraża złość i agresję, to znaczy, że wciąż ma nadzieję, że ktoś go usłyszy i się nim zajmie.

A jak się ma poczucie własnej wartości do złości i agresji?
Agresja pojawia się wtedy, gdy czujemy się niewystarczająco wartościowi dla kogoś dla nas ważnego, gdy nasze poczucie wartości jest zachwiane. Nauczyciele np. wpadają w złość, gdy czują się niewysłuchani przez uczniów, gdy ich wizerunek jest zachwiany. Uczniowie wpadają w złość, gdy czują się niewystarczająco uważnie potraktowani przez nauczyciela. Rodzic wpada w złość i agresję, gdy czuje się niewystarczająco dobrym rodzicem, gdy odnosi wrażenie, że jest nieskuteczny, niewystarczająco dobry, nie taki, jaki chciałby być jako rodzic. To wywołuje narastające napięcie. I to samo dzieje się z dziećmi…

No dobrze – dziecko wraca do domu ze szkoły, a tam czeka na nie rodzeństwo, z którym też jest mnóstwo kłótni i konfliktów, jak podejść do tego problemu?

Jeżeli nadmiernie ingerujemy w konflikty i w ogóle w relacje między rodzeństwem, to odbieramy im odpowiedzialność za samodzielne poszukiwanie rozwiązań. Konflikty między rodzeństwem istnieją w większości rodzin i jest to absolutnie naturalne. Jest to związane z tym, że każde następne dziecko odbiera tym pierwszym czas i uwagę rodziców. To narusza ich poczucie bycia ważnym, bo nie mają już takiej wyłączności u rodzica. I czują się poszkodowane. Jest to odwieczna walka o uwagę.

Mamy oczywiście obowiązek chronić życie i zdrowie dzieci. Niemowlaka musimy czasem fizycznie obronić przed zakusami starszaka, ale starszego nie możemy pozostawić samemu sobie. Dobrze jest po prostu uznać złość tego starszego dziecka. Często rodzice zaprzeczają uczuciom starszego dziecka, mówiąc, że na pewno nie jest tak, że młodszego brata nie lubi czy nie kocha. Tłumaczą dziecku, że nie powinno tak się czuć. Tymczasem warto jest uznać złość, a nawet i nienawiść u dziecka; pokazać, że akceptujemy jego uczucia. I dać starszemu dziecku tyle uwagi, ile tylko jest możliwe. Odpowiedzialność leży po stronie rodzica, żeby wprowadzać dzieci w nową sytuację rodzinną. Kłótnie między rodzeństwem są też wyrazem miłości między nimi.

Czego nie powinniśmy mówić dziecku, gdy złości się i wścieka?
Przede wszystkim nie możemy go obwiniać. Krytyka napędza złość. Nie porównujmy, mówiąc: „Zobacz, jaka twoja siostra jest grzeczna”. Nie izolujmy dziecka, nie obrażajmy się na nie. Nie manipulujmy, nie próbujmy przekupstw, które dają jedynie krótkotrwały efekt. Obietnica: „Jak się uspokoisz, to dostaniesz coś słodkiego” i jej realizacja to jak kolorowy plasterek na jątrzącą się ranę. Nie daje dziecku tego, czego naprawdę potrzebuje – uwagi, obecności, empatii, troski, życzliwości, autentycznego zainteresowania. Złość i agresję dziecka (w tym autoagresję) należy zawsze traktować nie jako symptom, który należy zwalczać bądź leczyć, ale jako swoiste zaproszenie do dziecięcego świata, dzięki któremu możemy lepiej poznać nie tylko nasze dziecko, ale i samych siebie.

Marta Stasiełowicz, psycholożka, trenerka, coach, prowadzi seminaria i warsztaty dla rodziców w ramach familylab Polska. Pasjonatka koni, prowadzi warsztaty rozwojowe z ich udziałem jako współtrenerów. Mama dwójki dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym.